Pandemia obojętności
Podczas pisania wstępu do tego artykułu narodziło się w mojej głowie mnóstwo problemów, bowiem postawiłem sobie pytanie klucz – Jak scharakteryzować dzisiejszy świat? Już z samą odpowiedzią miałem problem, a co dopiero z przelaniem jej na “wirtualną kartkę” w przystępnych dla czytelnika słowach. Co tak naprawdę charakteryzuje czasy, w jakich przyszło nam żyć? Pełnia szczęścia, bogactwo, internet, władza, zdrowie a może smutek, ubóstwo, niewolnictwo, śmierć ? Idąc jeszcze dalej, pokusiłbym się o stwierdzenia obojętność, zazdrość, pycha. Odważnie dochodzę do stwierdzenia, że wszystkie te określenia można wpisać na listę pt. “Jaki jest dzisiejszy świat”.
Choroba obojętności
„Nie patrz w górę”
Jakiś czas temu na Netflixie pojawił się film “Nie patrz w górę”, jego szybko rosnąca popularność nie tylko w Polsce, ale i na świecie pokusiła mnie o naciśnięcie przycisku “oglądaj”. Jeśli mam być szczery to produkcja wydała mi się z początku płytka. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem sens owego filmu, jego wartość i to co nam przekazuje, nam ludziom XXI. Skuszę się o stwierdzenie, że “Nie patrz w górę” jest lustrem XXI wieku, w którym ów wiek się właśnie przegląda. Doskonale obrazuje nam jak wygląda dzisiejszy świat, genialnie odwzorowuje zachowania ludzi. Mówiąc wprost, robi całościowe podsumowanie społeczeństwa, tym samym wystawiając “stosowny rachunek”. “Nie patrz w górę” to film katastroficzny, który ukazuje katastroficzną kondycję społeczeństwa.
Jako, że nie jestem recenzentem ani krytykiem filmowym, to osoby zainteresowane odsyłam do serwisów specjalizujących się w dziedzinie filmowej.
Obojętność zwyciężyła?
Bazując na fabule można łatwo wskazać chorobę jaka trawi dzisiejszą cywilizację – obojętność. Używając tego określenia, możemy w dosyć prosty sposób, zobrazować społeczeństwo, co za tym idzie świat, który tworzymy. Dochodzę do wniosku, że z obojętności rodzi się reszta określeń, czyli “chorób cywilizacyjnych”, nie w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Spójrzmy…
Do Ziemi zbliża się potencjalnie niebezpieczna kometa, którą dostrzega dwójka astronomów, tym samym chcąc ostrzec ludzkość, rozpoczynają akcję informacyjną w mediach przypominającą nic innego, jak popularne określenie “z motyką na słońce”.
Początkowa reakcja społeczeństwa – brak.
Dopiero gdy na horyzoncie pojawia się perspektywa zysku, sprawą zaczynają interesować się wizjonerzy, dla których chęć ocalenia świata staje się nagle najważniejszym priorytetem. Pomyślmy… jakie to znajome. Warto zadać sobie pytanie – Czy powinniśmy cieszyć się z tej znajomości?
Nie bądźmy obojętni!
Niestety, ale dzisiejszy świat cierpi na obojętność, schorzenie z pozoru nieuleczalne, ale nieleczone z biegiem czasu staje się przewlekłą chorobą przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Bo jak mamy nie przekazywać tej bezczynności, otępiałości czy niemocy młodszym pokoleniom, skoro nas samych to dotknęło? To tak jakby amputować już amputowaną nogę. Głównym czynnikiem, który rodzi w nas obojętność, jest zamknięte serce, strach, jaki towarzyszy nam przy podejmowaniu decyzji. Ile raz było tak, że baliśmy się podjąć ryzyko w obawie o reakcje społeczeństwa? Ile razy było tak, że bardziej przyjazne nam było, pozostanie ze spuszczoną głową, aniżeli krok naprzód z wysoko podniesioną głową ?
Niestety, ale taka jest prawda. Działamy tam, gdzie widzimy zysk, jeśli nie widać przychodu nie widać problemu, całkiem proste równanie. Bardzo często jest również wygodniej, nie dostrzegać problemu tam gdzie on faktycznie występuje, wmawiać sobie, że tam go nie ma, przyjąć pozycję bezczynności, usiąść i czekać w nadziei, że wszystko samo się rozwiąże…
Papież Franciszek powiedział, że współczucie jest lekarstwem na obojętność.
Musimy współczuć, jeśli na świecie nie będzie współczucia, miłości i troski o bliźniego to będzie on zimny i pusty o ile taki już się nie staje… Obowiązkiem każdego z nas, nie tylko chrześcijanina, ale każdego z osobna jest troska o bliźniego, zainteresowanie się, współczucie i okazywanie wsparcia. To nie są zasady jakie narzuca nam społeczeństwo, społeczeństwo nie mówi – czyńcie tak, a będzie dobrze – NIE! To są zasady, jakie każdy z nas ma w głębi serca, duszy. Z takimi zasadami się rodzimy, mimo że zdarza się nam je często specjalnie tłumić, poprzez różne wytłumaczenia wszelkiej maści, to one nadal tam są i będą do nas przemawiać. Naszym obowiązkiem, jest jedynie je rozpoznać i zastosować w codziennej praktyce.
„Ubogi bogacz…”
Pisząc ten artykuł, przychodzi mi na myśl pewna przypowieść opisana w Piśmie Świętem, dokładniej mam na myśli Bogacza i ubogiego Łazarza. Jest to moim zdaniem świetny przykład obojętności, jaka potrafi ogarnąć nas samych. Celowo zastosowałem taki podtytuł “Ubogi bogacz” chcąc zaznaczyć, że Bogacz jest tak naprawdę ubogi, ubogi w emocje, ubogi we współczucie – jest obojętny.
“Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich ostrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby ktoś z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”».” Łk 16:19-31
Będąc obojętnymi, skupiamy się na sobie, swoim ego. Nie interesuje nas nic, co się dzieje wokół nas. Często, pokuszę się o stwierdzenie – będąc obojętnymi na bliźnich, stajemy się obojętni na Boga. Czas w końcu minie, problemy raz będą raz nie, raz będzie gorzej, a raz lepiej – jakoś to będzie, mówiąc dosyć kolokwialnie. Ale co pragnę zauważyć – to jak teraz wykorzystujemy nasz czas, to na co go przeznaczamy, kiedyś (bo nie wiemy tak naprawdę za ile), zsumuje się i pokaże nam, w jaki sposób spędziliśmy życie. I oby się nie okazało, że to właśnie my będziemy prosić, aby przypowieściowy Łazarz “umoczył koniec swego palca w wodzie i ochłodził nasz język, bo strasznie cierpimy w tych płomieniach…”.
Refleksja na dziś
Czy zdarza mi się być obojętnym? Jak traktuję bliźniego? Jeśli dostrzegam problem, jaką przyjmuje postawę – odwracam wzrok czy staram się stawić mu czoła? Nie zapominajmy o słowach Ojca Świętego Franciszka – “współczucie lekarstwem na obojętność”. Nie bójmy się współczuć, nie obawiajmy się reakcji innych – idźmy odważnie do przodu z wysoko podniesioną głową. Jeśli widzimy problem, nie gubmy go w myślach, weźmy go na “stół” i spróbujmy rozwiązać. Bycie obojętnym na nieszczęście nie jest najlepszym rozwiązaniem. Spójrzmy na to zagadnienie od drugiej strony i zadajmy sobie dosyć ważne pytanie “Czy my ludzie, jesteśmy obojętni dla Boga?”.
Źródło:
Vatican News
„Okładka artykułu„
Redaktor naczelny, wydawca portalu verbumdei.pl. Student Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Absolwent Szkoły Animatora Młodzieży Archidiecezji Poznańskiej. Działa w Stowarzyszeniu Doktryny Chrześcijańskiej, a także jest członkiem Poznańskiego Klubu Tygodnika Powszechnego.